niedziela, 2 marca 2014

Ja i Zośka odpuściłyśmy sobie Kruczoczarnego. Poczuł się zbyt pewnie w naszym otoczeniu z czego jednoznacznie wzięło się zaaferowanie nowym życiem a i... "olewacki" tryb tego, co zostało w Krakowie. Ja i Kraków się nie zmieniliśmy, za to - Warszawa zmieniła Kruczoczarnego; ostatnie trzy dni były ciągłą szarpaniną... w której już nie chciało mi się brać udziału.

Kruczoczarny przyjeżdża za dwa tygodnie.

Jeżeli przez te dwa tygodnie nie zmieni swojej perspektywy patrzenia na naszą znajomość, nie ma czego szukać pod trzynastką. Nie wpuszczę go do naszego domu, jeśli przypomni sobie o nas dopiero za czternaście dni. Wtedy - niech się gryzie w dupę.


Nagle odżyła moja stara relacja z Julianem. Znamy się już trzeci rok, i o ile mnie pamięć nie myli... były to najbardziej burzliwe trzy lata znajomości z kimkolwiek; ciągle nie potrafiliśmy się porozumieć i zawsze goniła nas nieustępliwość. Nie wiem, czy kiedykolwiek mieliśmy wspólne wyjście, które nie skończyłoby się strzałem z armaty argumentowania. Nagle...

Ktoś dał mu popalić.

I to tak porządnie, że patrzenie na rzeczywistość egoisty Juliana zmieniło się - nie do poznania! Pierwszy raz od bardzo dawna przeżyliśmy czterogodzinną rozmowę, w której był sam śmiech i próba zrozumienia, niż kłótnia. Zgodziłam się na jeden wieczór. Dzisiejszy wieczór na stopie znajomych.

* * *
Pamiętniki człowieczeństwa - odświeżanie znajomości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz