-Co z miłością?
-Czułem, że moje ciało zdradza moją wolę. Ale nigdy nie byłem zakochany. Nie mogę wyobrazić sobie, jak można całe życie poświęcić jednej kobiecie, skoro wokół jest tak dużo pięknych i chętnych dziewcząt. Kiedy widzę przechodzącą piękność... patrzę na nią dopóty, dopóki się nie odwróci i nie spojrzy na mnie. Tak łatwo jest mieć ją w łóżku. Bez żadnej konkurencji - przerwał odwrócił głowę i spojrzał na mnie... - miewam kobiety, i czasami się wstydzę za siebie: biorę, porzucam a kiedy spotykam je na ulicy, to udaję, że ich nawet nie znam. Kończy się to tak, że wszystkie mnie nienawidzą.
Spojrzał w moje szeroko otwarte oczy z czujnym wyzwaniem...
-Czy nie szokuje Cię to? - spytał uprzejmie - A może jestem tak... nieokrzesany, jak tego zawsze oczekiwałaś?
Przełknęłam ślinę, uważając, że tym razem mogę powiedzieć coś właściwego. Okazuje się, że w przeszłości nie powiedziałam mu niczego słusznego. Wątpię, czy ktokolwiek mógł powiedzieć coś, co mogłoby go zmienić. Nawet jeśli wiedział, kim chciał być.
-Podejrzewam, że jesteś wytworem swoich czasów - zaczęłam spokojnym, chropowatym głosem... unikając jakichkolwiek oskarżycielskich akcentów - Prawię współczuję Twojemu pokoleniu, że nie dostrzega urody tego przedziwnego stanu jakim jest zakochanie się w drugiej osobie. Gdzie jest u Ciebie uczucie? Co dajesz kobiecie, z którą idziesz do łóżka? Czy wiesz, że budowa długich związków opartych na miłości, wymaga - czasu? To nie nastąpi w ciągu jednej nocy. Związek jednej nocy nie stworzy wzajemnych relacji. Możesz patrzeć na piękne ciało i pożądać go, ale to nie jest miłość.
Gdy to mówiłam, wpatrywał się we mnie płonącymi oczami, w których było tętniące zainteresowanie, po czym zapytał: Jak możesz wytłumaczyć miłość?
Była to pułapka, gdyż wiedział, że miłość w moim życiu była... chora.
-Nie wytłumaczę Ci, czym jest miłość - odpowiedziałam, mając nadzieję, że uchronię go od niewątpliwych błędów - Nie sądzę, żeby ktokolwiek potrafił to zrobić. To narasta z każdym dniem przebywania z tą osobą, która rozumie Twoje potrzeby i Ty... starasz się zrozumieć jej własne. Zaczyna się niepewnym drżeniem serca, które czyni Cię wrażliwym na wszystko, co piękne. Miłość sprawia, że widzisz piękno tam, gdzie przedtem widziałeś brzydotę. Będziesz czuł w sobie jasność i szczęście, nie wiedząc, skąd się wzięło. W oczach kochanej osoby dostrzeżesz odbicie swoich własnych uczuć, własnych nadziei i pożądań, będziesz po prostu szczęśliwy, przebywając z tą osobą. Nawet jej nie dotykając, będziesz czuł jej ciepło, ona będzie wypełniać wszystkie Twoje myśli. Pewnego dnia dotkniesz jej. Może dotkniesz tylko jej ręki i poczujesz się... dobrze. To nawet nie musi być dotyk intymny - będziesz umiał to odkładać na bok, dla samej rozmowy. Zacznie narastać fascynacja, będziesz chciał spędzać czas z tą osobą, nie dla seksu... dla samego spędzania tego czasu. Będziesz dzielił się słowami, w między czasie dzieląc się ciałem. Będziesz chciał, żeby to trwało - nieprzerwalnie. Dzień po dniu, minuta po minucie, sekunda po sekundzie, chwila po chwili będziesz cieszył się z tego, wiedząc, że nie możesz się rozczarować, że ten ktoś... będzie zasługiwał na zaufanie, nawet kiedy nie będzie go w pobliżu. Prawdziwe uczucie to: zadowolenie, spokój, szczęście. Zakochać się to jak włączyć światło w ciemnym pokoju. Wszystko nagle staje się jasne i widoczne. Nie jesteś sam, ponieważ ona jest obok.
Przerwałam, żeby nabrać oddechu. Jego zainteresowanie tym co mówiłam, dodało mi odwagi:
-Pragnęłabym tego właśnie dla Ciebie. Bardziej niż całego złota świata, niż klejnotów, pragnęłabym abyś zrozumiał.
Zastanowił się chwilę i odpowiedział:
-A więc w taki sposób kobiety odbierają sprawy miłości i seksu. Zawsze byłem tego ciekaw. To nie jest męski sposób odczuwania, wiem o tym... niemniej to, co powiedziałaś było interesujące. Spodobało mi się, to co powiedziałaś. Opowiedz mi więcej o swoich miłościach, o mężczyznach, których spotkałaś... A nie. Ostatni nie odbiera od Ciebie telefonów, co? Huh.
Kiedy wsunął mi rękę pod materiał sukienki, wiedziałam, że nic nie uległo w nim zmianie - nie wiem co bardziej mnie zabolało, to co zrobił... czy to co powiedział głośno, to co już wiedziałam. Wstałam i wyszłam z zadymionego lokalu. Milczenie wydało mi się - pierwszy raz stosowne.
Więc kiedy szłam i zostawiałam za sobą tylko stukot szpilek, uświadomiłam sobie, że przy tym stoliku siedziała Majka... nie ja. I teraz to Majka razem ze mną powłóczystym krokiem wracała w kierunku domu, myśląc, że tęskni za człowiekiem, który rzeczywiście... nie odbierał telefonów.
* * *
Pamiętniki człowieczeństwa - walentynki.