wtorek, 15 kwietnia 2014

Majka ciągle kochała Karola. 

Ale jeszcze mocniej... bała się go spotkać. 
Siedziała na krześle i przymykała coraz to mocniej powieki,
jakby nie chciała go spodnich wypuścić. 

Było to jedyne miejsce, gdzie Karol tkwił. 

piątek, 14 marca 2014

Solidnie płakałam za jednym mężczyzną mojego życia, solidnie. I było to o jeden raz za dużo... wszystkie szlochy były niczym. Każdego kolejnego zapijałam. I czyniłam - niezapomnianym weekendem ze swojego młodzieńczego życia.

Po Kruczoczarnym wzniosłam szklankę w górę i brzdęk chropowatego szkła oznajmił czas przemijania jego krótkometrażowej egzystencji w kajecie moich istnień. Był i się zmył - to najbardziej słuszne stwierdzenie, na jakie mogę sobie pozwolić.

Dał mi trzy orgazmy w ciągu jednej nocy.

Nic więcej.


Więc kiedy dzisiaj kolejny raz próbował zamanifestować swoje "ja", którego de facto nie posiadał... był sumą starań własnych rodziców i tym, co wyszukał w katalogach modowych - bo przecież, powiedzmy sobie szczerze - to właśnie na wizerunek ugięły się... moje kolana. To przy tym manifeście, który nie porwał narodów ani mojego serca - kazałam mu, wracać do stolicy.


Bananowy chłopiec. Bananowy song.


-Spieszmy się kochać prąd w urządzeniach mobilnych. Tak szybko się kończy.
-Znam też inne rzeczy, które szybko się kończą - na przykład - męska godność. 

środa, 12 marca 2014

Dać co masz, to jest łatwe...

Dać to czego nie masz... to jest akt heroiczny.


* * *
Pamiętniki człowieczeństwa - Majka wraca.

wtorek, 11 marca 2014

Jak docenić przyjaźń? Najpierw trzeba się dowiedzieć, czy to co markujemy sloganem "przyjaźń" rzeczywiście tym jest. Rola mojej przyjaciółki ostatnio zaczęła się ograniczać do lajkowania wybranych utworów muzycznych i udawania... że pijemy tą samą wódkę.

Mój wysiłek był rzeczywiście moim wysiłkiem.


* * *
Pamiętniki człowieczeństwa - przestało mi się chcieć.

piątek, 7 marca 2014

W życiu Zośki: jak nie kurwiarz to ćpun.

Z Kruczoczarnym była przerwa. Kiedy uświadomił sobie, że potok jej własnego słownictwa nie był mżawką a realnym następstwem... zmiękły mu kolana. Szybko złapał za telefon i starał się nadrobić pogubione dni. Szło mu świetnie. Uderzał w podpunkty jej życia, które wymagały atencji; telefoniczna troska złagodziła kilkudniowe rozczarowanie ale tym samym - spowodowała ciąg myśli. Czy Kruczoczarny rzeczywiście był człowiek z krwi i kości, jakim przedstawiał się Zośce... czy fasadą własnej imaginacji, którą tworzył na potrzeby planu zero?

Zośka znowu o nim myślała. Nie było go namacalne w jej łóżku a jednak... błądził po jej ciele wirtualnie rozgrzaną ręką. Co wieczór zerkała na kalendarz i patrzyła ile jeszcze - co lepsze, jej ciało należało do niego. Było jego chwilową własnością i nie ważne, kto zasiadłby na krześle obok... nie pokusiłaby się na ten sam wzrok wypełniony igraszką. Nie. Coś się zmieniło w tym przedsmaku zachowania.

Do wczoraj jeszcze Zośka ugrywała sytuację. Kiedy Kruczoczarny wziął... Zośka wpadła w furię. Stolica zmienia ludzi, ale żeby aż tak...


Jak nie kurwiarz to ćpun... - chodziło po jej głowie.


* * *
Pamiętniki człowieczeństwa - szczęście ślepego.

niedziela, 2 marca 2014

Ja i Zośka odpuściłyśmy sobie Kruczoczarnego. Poczuł się zbyt pewnie w naszym otoczeniu z czego jednoznacznie wzięło się zaaferowanie nowym życiem a i... "olewacki" tryb tego, co zostało w Krakowie. Ja i Kraków się nie zmieniliśmy, za to - Warszawa zmieniła Kruczoczarnego; ostatnie trzy dni były ciągłą szarpaniną... w której już nie chciało mi się brać udziału.

Kruczoczarny przyjeżdża za dwa tygodnie.

Jeżeli przez te dwa tygodnie nie zmieni swojej perspektywy patrzenia na naszą znajomość, nie ma czego szukać pod trzynastką. Nie wpuszczę go do naszego domu, jeśli przypomni sobie o nas dopiero za czternaście dni. Wtedy - niech się gryzie w dupę.


Nagle odżyła moja stara relacja z Julianem. Znamy się już trzeci rok, i o ile mnie pamięć nie myli... były to najbardziej burzliwe trzy lata znajomości z kimkolwiek; ciągle nie potrafiliśmy się porozumieć i zawsze goniła nas nieustępliwość. Nie wiem, czy kiedykolwiek mieliśmy wspólne wyjście, które nie skończyłoby się strzałem z armaty argumentowania. Nagle...

Ktoś dał mu popalić.

I to tak porządnie, że patrzenie na rzeczywistość egoisty Juliana zmieniło się - nie do poznania! Pierwszy raz od bardzo dawna przeżyliśmy czterogodzinną rozmowę, w której był sam śmiech i próba zrozumienia, niż kłótnia. Zgodziłam się na jeden wieczór. Dzisiejszy wieczór na stopie znajomych.

* * *
Pamiętniki człowieczeństwa - odświeżanie znajomości.